No… Przyjechał Karol (mój dekarz) z młodym pomocnikiem i dwa dni spędzili na dachu. Założyli uszczelki do koszy. Poprawili końcówki najkrótszych koszy, które były nieco za długie co przy większych opadach powodowało wychlapywanie wody z rynny. Drugiego dnia poprawili obróbki przy kominach a właściwie zrobili je od początku. Dwa dni ich pracy kosztowało nas 1 500 PLN.
Tak było:
Może i ładnie było, ale lało się niemiłosiernie.
Na zbliżeniach nie wygląda cudnie, ale przynajmniej jest szczelnie. Czekamy teraz na poważną nawałnicę, żeby przetestować.