Wygląda na to, że wszystko już jest zapięte na ostatni guzik, choć przyjmuję do wiadomości, że może coś jeszcze wyjść „w praniu”. Wczoraj Ryś pół dnia pilnował ognia w wędzarni, więc w międzyczasie skończył malować mebelki.
Przy pierwszym malowaniu efekt nie był oczywiście zadowalający. Drugie malowanie właściwie zaspokoiło nas całkowicie. Oczywiście jesteśmy mądrzejsi o kolejne doświadczenie. Jak się dobrze przyjrzeć to na krawędziach płyt (tam gdzie były one cięte) widać, że przydałoby się jeszcze raz pomalować, gdyż tam farba bardziej wsiąkała. Odpuściliśmy sobie, gdyż najprawdopodobniej zabrakłoby farby na trzecią warstwę. Następnym razem poza kolorowymi farbami kupimy jeszcze białą i najpierw kilka razy będziemy malować krawędzie, potem jako podkład płaskie powierzchnie a dopiero na końcu kolor. Widać też, że pierwsza warstwa powinna być przeszlifowana na gładko bardzo drobnym papierem ściernym. Teraz powierzchnia jest nieco szorstka, ale to detal. Tak czy siak efekt nas w pełni zadowala.
Dziś od rana Ryś wziął się za instalowanie mebelków. Przy okazji naprawił włącznik znajdujący się nad łóżeczkiem:
Wygląda na to, że wszystko już gotowe. Rysia korci, żeby pozostałymi farbami pomalować łóżeczko 🙂
A czemu mebelki przed pomalowaniem nie zostały rozkręcone ? 😉
A po co miaĹy by byÄ rozkrÄcone?